[Renesmee]

Ma metalowe poręcze a prowadzą na niego długie schody. Większą jego część zajmuje komin. Ogromny fabryczny komin.

[Evarinya]

Przyleciałam z nieba, wprost na ziemię. Wylądowałam na dachu, czarne skrzydła opadło nieco. Rozejrzałam się wokół.

[Evarinya]

Nikogo nie było. Oparłam dłonie na biodrach.

[Renesmee]

Wleciałam i przysiadłam na metalowej barierce.

[Evarinya]

Spojrzałam na anielicę, ze znajomą u mnie ignorancją i wyższością.

[Renesmee]

Przekrzywiłam głowę spoglądając na nieznajomą.

[Evarinya]

Zaczęłam iść po dachu, stukając obcasami.

[Renesmee]

Powiodłam za nią wzrokiem.

[Evarinya]

Odwróciłam się, czując na sobie wzrok anielicy.
-Jak ci na imię?-spytałam delikatnym tonem. Szkoda, że mój ton nie odzwierciedlał prawdziwej mnie..

[Luna]

Weszłam, dokładniej mówiąc wleciałam. Lubiłam opuszczone budynki, więc wolałam 'odwiedzić' to miejsce. Po chwili zauważyłam, że nie jestem sama. Stanęłam delikatnie na dachu, a me bransolety, a było ich dużo, zsunęły się do nadgarstka.

[Evarinya]

Spojrzałam na anielicę.

[Renesmee]

-Renesmee-odparłam.

[Luna]

Złożyłam skrzydła. Nie zważałam uwagi na dwie inne dziewczyny. Zaczęłam łazić w swych wysokich kozakach po dachu.

[Evarinya]

-Evari.-odrzekłam krótko i usiadłam na brzegu dachu.

[Renesmee]

Skinęłam jej głową.